środa, 1 lipca 2015

Uniesiona w Unieściu ;)

Obiecałam ciąg dalszy naszych małych wakacji nam morzem. Napiszę kilka słów i wrzucę parę zdjęć mojej rodzinki :)
Morze jest dla mnie czymś naprawdę niezwykłym. Zjawiskiem! Miłością! Lękiem i bólem też! Tam mam zawsze tyle przemyśleń, że nie mieszczą mi się w głowie. Tam można na chwilkę wrócić do przeszłości i wybiec w przyszłość. Tam jest wyjątkowo. Tam. Czasami ktoś znajomy zapyta, jaką mieliśmy pogodę i jak się okaże, że nie za dobrą to nas żałuje :) A ja się cichutko do tego uśmiecham bo ja zawsze mam dobrą. Naprawdę :) Dla mnie nie istnieją - przeczytajcie to naprawdę ciężkim basem- "wakacje nad polskim morzem" (i przewróćcie oczami ;)) Teraz było trochę nietypowo bo w hoteliku z atrakcjami dla rodziców i dzieci, typu basen, zumba czy wieczorek taneczny. A zawsze na wariata, z atrakcjami, które sami sobie wymyślaliśmy, a tych, jak już nas poznaliście - nigdy nie brakowało ;) I tak i tak jest dobrze bo razem i w komplecie, a jak wiecie w kupie siła :) Z pokoiku, nad morze, mieliśmy dwie minutki i to było magiczne (nie wiążcie z magią ;)) bo można tam było sobie polecieć w każdej chwili. Więc wymykałam się często cichaczem i byłam TAM. Wielbiciele Narnii doskonale to zrozumieją, bo to prawie tak jakbym przechodziła przez szafę :) Urywam. Zakończę na tym. Chodźcie tam ze mną :)
Ubolewam nad jakością zdjęć tylko, ale damy radę...











Ps. Kiedy pisałam, że morze jest lękiem nie zapisał mi się polski znak "ę" i wyszło lekiem. To ciekawe bo można powiedzieć, że jest też LEKIEM na LĘK :)

2 komentarze:

  1. Wiesz co? Przeczytałam wszystko i będę wyczekiwać kolejnych wpisów. Zakochałam się. W Twoich opowieściach. W Twoim optymiźmie. w Twoim sposobie patrzenia na świat! A teraz idę już spać, bo niedługo pierwsza wybije. Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam się, że - nie wiem jak to się stało -- dopiero dziś połączyłam fakty, że Nelli Sza - to TA Nelli Sza z Muratora! Głupio mi, bo przecież zaglądałaś do mojego bloga, a ja zero reakcji...
    Ale już nadrabiam:) Pisz, pisz, bo - Leo ma rację:) - jest w Tobie mnóstwo optymizmu, a ze zdjęć Waszej Rodzinki bije niesamowita miłość i radość. Pozdrawiam Cię serdecznie i będę śledzić bloga i przeprowadzkę:)

    OdpowiedzUsuń