Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mikołaj. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mikołaj. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 kwietnia 2017

do odwołania

podejmowanie decyzji jest trudne. i żeby chociaż wiązało się z utratą zbędnych kilogramów, ale nie... 
no to, no to, no to
no to
na razie tak ;)


Od godziny jestem tu
I w bezruchu sobie trwam
Słońce grzeje, wieje wiatr
mogę tak, aż do utraty tchu

Parasolka wbita w piach
i ten błogi pomruk fal

Jak ktokolwiek mógłby chcieć
zmienić to co tak fajne jest

Niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
I czuję, że może być tylko...
lepiej wejdę do morza
ugasić na ciele mym pożar
wyłowię sobie na obiad ostrygi

Niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
I czuję, że może być tylko...
lepiej upiję mleka koks zmrożony już czeka
gorący piasek i palmy chłód
zostaję tu
bananowa dieta trwa
w szklance cicho brzęczy lód
zaspokaja mnie ten stan
więc to tu
prześlij mi swój dług

niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
i czuję, że może być tylko lepiej
wejdę do morza
ugasić na ciele mym pożar
wyłowię sobie na obiad ostrygi
niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
i czuję, że może być tylko lepiej
upiję mleka
kokos zmrożony już czeka
gorący piasek i palmy chłód
zostaję tu

Karolina Kozak /Zostaję tu/







































poniedziałek, 9 stycznia 2017

dobro


W nowym roku życzę Wam dobra. Dobra w oczach, dobra w sercu, dobra w dłoniach, dobra w myślach, dobra w publikowaniu słowa w internecie (jeżeli publikujecie) i dobra na talerzu. Zawsze dobrze jest zjeść coś pysznego, szczególnie jak się nie umie zbyt dobrze gotować, ehhh :)
Już Biblia mówi, że "dobre słowo jest jak plaster miodu, słodyczą dla duszy, lekarstwem dla ciała".
Dobra rada też potrzebna nieraz. A jak się czasami usiądzie z kimś blisko to takie dobre, ciepłe spojrzenie w oczy, szczególnie jak zapłakane te oczy to to jest takie potrzebne i ważne.
Dobro uskrzydla, nawet jeśli ten lot krótki się okaże. Ale zawsze jednak na chwilę się wzniesiesz i zdążysz popatrzeć na sprawy z innej perspektywy. Może się okazać, że to Ci wystarczy i będziesz wiedzieć, co dalej robić. Z której strony nie popatrzeć, wychodzi na to, że dobru nie można niczego zarzucić.... więc dobra......

No dobra! ;)
Święta minęły nam pięknie. Dzieci porozpieszczane przez dziadków, matka obleciała znów pół wsi, żeby się pospotykać i pogadać. Rodzina razem przy stole i na zabawie. I byłyśmy z Agą w kinie, aaaaaaaaaa!!! Film: Ukryte piękno. Wypłakałyśmy morze łez, a głowa pełna myśli...
Jedyny minus był taki, że nie wybrałam się w ciągu tych 10 dni do naszego domu z morza i gór. Nie miałam po co, choć zawsze wydawało mi się, że jest po co, nawet jeśli od ostatnich odwiedzin, nic się nie zmieniło....
Nie wiem....
Tak by mi się przydał czasem taki charakter twardy. Że umiałabym tak sie mocno zebrać w sobie i coś postanowić. A ja, jak ten cień. Skradam się, obserwuję, stoję za zasłonką w ciemnym pokoju i patrzę przez okno... Gdzie jest nasz dom?
Tymczasem życie się toczy....
Mikołaj coraz ładniej gra na pianinie, tylko musi się zapomnieć, no wiesz, wpaść w taki muzyczny trans, bo jak jojczy to na niewiele się to wszystko zdaje. Ale starsza siostra wjeżdża mu na ambicje, więc robi, co może. I kto by pomyślał, że tak może objawiać się motywacja :)
Julka wciąż pisze. Pisze i pisze te swoje opowiadania i biega do nas z każdym kawałkiem. Uuuuu wzrusza!!! :)
A Lala, jak to Lala. Grzywę ma już w oczach, ale ostatnio spuściła z tonu i daje sobie zrobić kitkę na czubku głowy, więc przybieram tej grzywki, ile się da. Szwenda się między nogami i rządzi. A jest przy tym taka poważna i taka rozkoszna, że nic, tylko do zacałowania :))
Tata marzy już chyba o feriach bo odpocznie od pracy, pobędzie w górach, a to jego RAJ.
A ja się zawzięłam w kwestii smaku, że tak powiem ;) (Znacie ten blog Kwestia Smaku?, Koniecznie tam zajrzyjcie) i założyłam, a raczej przeznaczyłam mój grubaśny notes z Ikea na przepisy, takie sprawdzone na własnej skórze. Do tej pory przepisy walały mi się wszędzie, trochę w segregatorze, trochę w komputerze, gdzieś, jakieś wycinki i luźne karteczki. Mnóstwo na serwetkach i chusteczkach ;) Słowem CHAOS, a potem ten chaos w garnku :)

A jak już o czymś smacznym mowa, to podam Wam fajny przepis mojej mamy na babkę. Jest prosta i zawsze mi wychodzi, a to oznacza, że uda się każdemu :)

Babka piaskowa
4 jajka
3/4 szklanki cukru
1 cukier waniliowy
1 szklanka mąki pszennej (typ 450, 500)
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 kostka margaryny
odrobina kakao (można pominąć

Jajka ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym. Mąkę z proszkiem dodajemy przesiewając ją przez sito. Margarynę trzeba roztopić i wlać do ciasta na gorąco. Cisto przelewamy do keksówki. Zostawiamy odrobinę na dnie i do tego wsypujemy około pół łyżeczki kakao, mieszamy i dodajemy do reszty ciasta robiąc wzorki. Pieczemy w temperaturze 180% przez 45 minut (do tzw. suchego patyczka)

Ps. Dzieciątko się szarpło i dostałam pod choinkę aparat fotograficzny. Nie umiem jeszcze nic! Ale będę próbować i może w końcu pojawi się na tym blogu jakieś porządne zdjęcie :)