Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niedziela. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niedziela. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 kwietnia 2017

do odwołania

podejmowanie decyzji jest trudne. i żeby chociaż wiązało się z utratą zbędnych kilogramów, ale nie... 
no to, no to, no to
no to
na razie tak ;)


Od godziny jestem tu
I w bezruchu sobie trwam
Słońce grzeje, wieje wiatr
mogę tak, aż do utraty tchu

Parasolka wbita w piach
i ten błogi pomruk fal

Jak ktokolwiek mógłby chcieć
zmienić to co tak fajne jest

Niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
I czuję, że może być tylko...
lepiej wejdę do morza
ugasić na ciele mym pożar
wyłowię sobie na obiad ostrygi

Niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
I czuję, że może być tylko...
lepiej upiję mleka koks zmrożony już czeka
gorący piasek i palmy chłód
zostaję tu
bananowa dieta trwa
w szklance cicho brzęczy lód
zaspokaja mnie ten stan
więc to tu
prześlij mi swój dług

niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
i czuję, że może być tylko lepiej
wejdę do morza
ugasić na ciele mym pożar
wyłowię sobie na obiad ostrygi
niczego mi teraz nie trzeba
bo stąd jest blisko do nieba
i czuję, że może być tylko lepiej
upiję mleka
kokos zmrożony już czeka
gorący piasek i palmy chłód
zostaję tu

Karolina Kozak /Zostaję tu/







































środa, 6 lipca 2016

przedwczoraj

Dwa tygodnie temu zrobiłam taki wpis i .... nie opublikowałam go bo gdzieś popędziłam, coś się wydarzyło. dzisiaj tu zaglądam, a on dalej czeka... o tej miłości i trudzie to może innym razem bo wszystko mi uciekło. napiszę o dzisiaj. tymczasem wklejam mój nieopublikowany początek, ucząc się tym samym nie wymazywać przeszłości i myśli z przeszłości...

"solennie postanawiam pisać posta w każdy poniedziałek. choćby to miała być tylko kropka, umieszczę ją tutaj.
strasznie chciałabym pisać o budowie i wszystkim co jest z nią związane, ale budowa stanęła w miejscu i tematów jakby zabrakło. nie szkodzi. wypełnimy tę lukę innymi, a już w wakacje mam nadzieję wlać w ten dom duuużo miłości i w końcu go WYKOŃCZYĆ! ;)
tymczasem, będzie o miłości, o pięknej miłości i trudzie.....




Niby nic takiego, w mieście pusta droga.
Nocne loty, wódka w bramie, w końcu nikt nie woła.
Łajzy, półbogowie, żaden sobie już nie ufa.
Ma na myśli budę i spuszcza je z łańcucha.

Niby nic takiego, jedna noc.
Niby nic wielkiego, jedna noc.
Niby nic ważnego, jedna noc.
Niby nic, a jednak... Niby nic, a jednak...

Miasto śpi, Ulic styk,Jedna z klisz, świata strych.
Niby nic, jeden dzień, niby nic, a jednak...
A jednak...

Niby nic takiego, dzień jak w negatywie.
Gęsia skórka, miękki łuk twój, ja spode łba łypię.
Gdy cię gryzę w szyję, Ty udajesz że nie boli.
Zasypiamy kiedy budzą się żurawie domy.

Niby nic takiego, jeden dzień.
Niby nic wielkiego, jeden dzień.
Niby nic ważnego, jeden dzień.
Niby nic, a jednak... Niby nic, a jednak...

Niby nic, jedna noc... Niby nic takiego.
Niby nic, jeden dzień... Niby nic a jednak...
A jednak...

Niby nic takiego, niby nic.
I niby nic wielkiego, niby nic.
Niby nic ważnego, niby nic.
Niby nic, a jednak, niby nic, a jednak...

Autor tekstu: Anna Michalska
Kompozytor: Kortez
Źródło: You Tube

dokładnie przedwczoraj, dokładnie w tym miejscu, pod tekstem piosenki korteza powstał najdłuższy wpis, jaki dotąd udało mi się napisać. był spokojny niedzielny ranek, potem południe i popołudnie, a ja cały czas pisałam... w końcu skończyłam. zamieściłam zdjęcia i przed publikacją poprosiłam pawła, żeby przeczytał. jakoś tak wyjątkowo, bo nigdy wcześniej nie prosiłam. kliknęliśmy na "podgląd". pojawiła się informacja, że nie można wczytać i tak trzykrotnie. w końcu weszło. paweł czyta. szczęśliwa zjeżdżam kursorem. piosenka się kończy i nic. wszystko zniknęło. kiedy to teraz piszę oczy uciekają mi na tekst tej piosenki. bo zobacz,

niby nic takiego (się nie stało), niby nic....
niby nic wielkiego, niby nic....
niby nic ważnego, niby nic
niby nic, a jednak, niby nic

a jednak

pisałam o myślach, które tej niedzieli kłębiły się w mojej głowie. wróciłam do wspomnień. pisałam o małej dziewczynce ze złamaną rączką, o różowym namiocie małej księżniczki porwanym przez wiatr, który goniłam po rondzie ;). o bólu fizycznym, o ślubie i śmierci i o tym, jaką nadzieję i siłę dała mi osoba, która straciła miłość życia. o moich dzieciach. o niepełnosprawnej dziewczynce, która przytuliła się do mnie w przeszklonym wagoniku, kiedy wjeżdżałyśmy na szczyt kamiennej góry w gdyni. pisałam o starszej pani i o sugestii pani kosmetyczki, co do moich zmarszczek na czole, hehe. było o budowie i o żółtym serze nawet ;) i jeszcze o innych rzeczach, a każda z nich to był cały temat :)
naprawę bardzo żałuję, że tak mi się to nie udało.

zapraszam was na kolejny wpis w poniedziałek. będzie o domku. o domku prawie takim jak u świnki Peppy :)

z ostatniego wpisu, który nie chciał "wejść" zostały tylko zdjęcia.
to one.