Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mąż. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 lipca 2016

teraz


Julia Pietrucha "Whiskey Bar" (Piano)
Źródło: You Tube

pojechałabym w siną dal. na pewno też tak czasami masz. w tej dali sinej usiadłabym nad brzegiem morza i tak bym się patrzyła i patrzyła. poszłabym późnym wieczorem, albo wczesną nocą raczej, do baru, takiego z pianinem. usiadłabym przy nim i grałabym. grałabym i śpiewała do samego rana. rano czytałabym książki, najlepiej przy morzu ;) 
a potem płakałabym z tęsknoty za tym, przez którego w tę siną dal bym pojechała. za Nim i za Nimi, stworzeniami małymi. 
ucieczki są czasami dobre. pomagają w pobyciu z samym sobą. potem dobrze jest ze wzmożoną siłą wpaść w ramiona tego, który czeka. 

"mamo, a jak ciocia nas zaadoptuje to się zgadzasz? i wiesz może będziemy wtedy tutaj chodzić do szkoły" 
aaaaaaaaaaaaaa!!!!!! 
"mamo, a pomożesz mi założyć bloga, albo jakąś stronę, gdzie mogłabym publikować moje opowiadania. chciałabym, żeby ktoś je czytał"
"mamo, piekliśmy dzisiaj u cioci ciastka, wyszły super, a co wy tam robicie, u was? a jak zoja, a dasz ją do telefonu"
"mamo, mamo chciałabym mieć w pokoju tapetę w groszki, lubię kropki"
"mamo, a kiedy pojedziemy do tego wspaniałego miejsca, gdzie ratują zwierzęta, no wiesz, pamiętasz ten reportaż, tam można zaadoptować psa i wpłacać na niego, to kiedy?"

ze spaceru z tatą wróciła lala, ma niecałe dwa latka, stoi kilka kroków ode mnie i zalotnie spogląda w moim kierunku. grzywa w oczach już prawie. i co by tu spsocić? podchodzi do szufladki z ładowarkami, otwiera delikatnie nie spuszczając ze mnie wzroku. wewnątrz siebie wybucham śmiechem, ale patrzę na nią poważnie. nic sobie z tego nie robi. dopada ładowarkę i w nogi. gonię ją i śmiejemy się obie. na końcu słodkie całusy i gilgotki :))

i tak powoli przechodzi, lodowa góra w sercu topi się. jeszcze kilka głębokich wdechów cudownie pachnącego deszczem powietrza. 

taka zwykła/niezwykła codzienność. radość i śmiech, ból i łzy też. wśród znajomych i w samotności. z pieniędzmi i z ich brakiem. w podskokach radości i leżąc na podłodze z bezsilności.

i jeszcze miałam napisać, że...
ale oto mała, tłusta, przecałuśna stopka usilnie próbuje dostać się do klawiatury i się jej to udaje :)
teraz pisze ta stopka właśnie: ytefqwyfugbdhcnLisjhb75r6t0y 
;)
a teraz idziemy tańczyć. spać pójdziemy późno. mamy wakacje :)

czwartek, 12 listopada 2015

"siebie" jest tutaj, chyba...



Kolory tęczy tak piękne są na niebie
Są też na twarzach ludzi, którzy przechodzą obok
Widzę przyjaciół ściskających sobie dłonie
śpiewających :Jak się masz?
Oni naprawdę mówią, Kocham Cię
Słyszę jak dzieci płaczą i patrzę jak dorastają
Nauczą się dużo więcej niż my już umiemy
I tak sobie myślę, jaki piękny jest świat

Któregoś dnia poproszę gwiazdy,
Bym obudził się tam, gdzie chmury będą już daleko za mną
Tam, gdzie problemy rozpływają się jak cytrynowe cukierki
Wysoko ponad kominami
Tam mnie znajdziesz

Gdzieś nad tęczą latają niebieskie ptaki
I marzenia, na które się odważyłeś, więc czemu, oh czemu nie mogę i ja?


/Israel 'IZ' Kamakawiwo, Somewhere Over the Rainbow/

********************************************************************

byłam wczoraj w kinie na listach do M. ktoś na sali powiedział, że więcej się wzruszał, niż śmiał :) ja też. byłam sama, bo teraz tylko tak to działa. jeden musi zostać z dziećmi. tylko czemu to zawsze jest paweł ;) nie no, do teatru na Sindbada Żeglarza idzie z dziećmi paweł. obiecuję. my sobie z zojką urządzimy babski wieczór ;)
wzięłam rower. do kina mamy tutaj 8 minut, do teatru muzycznego - 6 :) Oj to miasto i te jego dobre strony :) to wzięłam ten rower i popędziłam jak ten struś pędziwiatr do kina. jechałam jak dzik, droga prosta i wiecie co - nadmorska :) tego się naprawdę nie da opisać. niby ciemno, bo na ósmą jechałam, niby mokro bo lało jak z cebra, niby zimno bo zaraz na początku drogi przemokłam do suchej nitki, a ja i tak, byle bliżej tego morza jechać, byle się tam tylko oglądać, bo miałam go po prawej, byle słyszeć, jak szumią fale :)
wracałam dosyć późno, i choć po bulwarze snuły się świątecznym krokiem ostatni goście to miałam stracha jechać sama w ciemnościach. nie było jednak tak źle bo świeciły latarnie, no i znowu jechałam tak blisko morza. tym razem miałam go po lewej :) deszcz dalej ciął równo. wyciągnęłam język ;) patrzyłam w niebo. zawsze, po kinie, po filmie pełnym emocji, mam w sobie taki szał. tańczyłabym, fruwała, jechała na rowerze ;) bo rower przyciąga wiatr, a wiatr jest we włosach ;) nie chciałam skręcać do domu, tylko zrobić jeszcze kilka kółek w tej euforii :) ale głos rozsądku jednak się odezwał i wszystko zepsuł :)
wróciłam do ciepłego mieszkania, gdzie nad snem dzieci czuwał ich tatuś. zawsze w takich chwilach modlę się, żeby każda matka, żona mogła w swoim życiu doświadczać takiego cudu. dziękuję.

i jak ja mam wrócić?
ale gdzie wrócić? 
do siebie.
przecież "siebie" jest tutaj :)