Justyna Steczkowska "Wracam do domu"
źródło: You Tube
pięćdziesiąt minut po północy. jeszcze październik,
trzy lata temu o tej porze prawdopodobnie wszyscy spaliśmy. mikołaj miał 5 lat, julka 8. dzieci spały w swoich pokojach, a my w sypialni na półpiętrze. to było w naszym nowym domu. mieszkaliśmy tam już trzy lata. w czasie wakacji, w sierpniu idąc brzegiem morza, paweł powiedział, że śniło mu się, że spalił się nam dom. zadrżałam wtedy. jakie głupie potrafią być sny....
rano wstaliśmy do pracy, dzieci pojechały do przedszkola i szkoły. przed jedenastą wybrałam się z moimi trzecioklasistami na cmentarz. pamiętam, że to były niezwykłe chwile. dzieci pięknie opowiadały o bliskich, którzy odeszli. wspominali, dzielili się swoimi szczerymi uczuciami z innymi. kiedy wracaliśmy do szkoły zatrzymał się samochód. wysiadła ania. przejęła dzieci. ja pojechałam. miałam się spieszyć.
w szkole, w samochód wsadziła mnie ola i pojechałyśmy do mnie, do domu. była mama i paweł i dużo ludzi, sąsiedzi i nieznajomi. widziałam, że ogień trawi dach. jeden strażak stanął przy mnie i tak już było do końca. mama płakała. ja wyłam. paweł był blady. nic nie umiał powiedzieć.
za dziesięć godzin będzie trzy lata. trzy lata, od kiedy w jednej chwili wszystko się zmieniło.
ona powiedziała, że bywają gorsze tragedie. oczywiście.
ale dziś, teraz po prostu o tym myślę i zwyczajnie jest mi ciężko na duszy bo tęsknię.
pół roku później, w wakacje obok naszego mieszkania, w którym zatrzymaliśmy się na kilka dni, wybuchł pożar. to było rano. obudził mnie potężny huk. wybiegłam w piżamie na ulicę. tłum gapiów. nie mogłam się zorientować, co się stało. dopiero potem zobaczyłam dym, okopcone okna w małym bloku. ale wtedy palił się samochód, stojący pod tym mieszkaniem. dostałam takich drgawek, że jeszcze długo nie mogłam się uspokoić. to było tylko trzy okna dalej... i chyba dopiero wtedy ja przeżyłam nasz pożar....
po prostu tęsknię...
za pianinem....
za zdjęciami, listami, kartkami, pamiętnikami.....
miałam je na strychu, a najpierw spalił się strych. były poukładane. w niebieskich, dużych pojemnikach leżały opasłe albumy. zdjęcia z podstawówki, liceum, wyjazdów na ferie i na wakacje. śmieszne takie z obozu PO (tak - przysposobienie obronne, he, he ;) jakieś wariackie z klasowego wyjazdu do Pragi, gdzie zakochałam się bez pamięci w młodym chłopcu i wywołałam z nim zdjęcie piętnaście razy, żeby starczyło na obklejenie drzwi z mojego pokoju :) wyjazdy oazowe do chorwacji, pielgrzymki do częstochowy...
była wielgachna biała kopercicha, a w niej wszystkie kartki z osiemnastki. były zaczarowane listy od Agi, która w swoim serduszku i głowie knuła i snuła plany na moją z pawłem przyszłość :) zbierałam listy i kartki. to były moje największe skarby. miałam wszystkie, jakie kiedykolwiek w życiu dostałam. dobra setka od kasieńki, a w nich nasze pierwsze miłosne zawody i ekscytacje. często wdrapywałam się po coś na strych i zawsze kończyło się jak zwykle :) tak, znowu otwierałam te pudełka kolorowe i czytałam, czytałam, czytałam..... by zejść w końcu bez tego, po co przyszłam :) tak to działało.
na strychu było pudełko ślubne, duże, błękitne w srebrne różyczki, ze zdjęciami ze ślubu i życzeniami od gości i znajomych. stały pudełka chrzcielne od dzieci z wszystkimi pamiątkami. no i jeszcze duuużo zbieraczy wspomnień, w których mieściły się prace plastyczne (i różne takie wyjątkowe momenty, uchwycone na kartce albo innym materiale) dzieci.
wszystkie inne strychowe rzeczy w porównaniu z tymi, to naprawdę nic.
maja to rozumie. kiedy ze mną o tym rozmawiała, miałam wrażenie, że czuje tak samo jak ja.
w koszyku wiklinowym, który przyjechał z nami z podróży poślubnej stały kasety wideo, które kupiłam kiedyś na allegro. wszystkie części ani z zielonego wzgórza :)
ubranka po dzieciach, bo tak sobie marzyłam w głębi serca, że jakby jeszcze było jedno, to coś z nich dla niego wybiorę :)
wanienka do kąpania, ozdoby świąteczne zbierane przez lata całe :) i stół kuchenny i jeszcze nawet stolik nocny, śliczny szary z porcelanową, białą gałką, co to jeszcze nie zdążyliśmy go rozpakować i złożyć. no i kożuszek... z zakopanego...
pamiętam. czasami przypomina mi się jeszcze coś, o czym nie myślałam wcześniej.
taki październik. było pięknie, świeciło słońce, ostatnie liście tańczyły na wietrze. pod naszym lasem pachniało. było mi zimno i nie mogłam się napatrzeć.
...i znowu będzie pięknie ;)
OdpowiedzUsuńoczywiście, że żal za pamiątkami, znam to, też jestem sentymentalna, ale pamiętaj, że te wszystkie pamiątki zbierane przez lata, te wszystkie wspomnienia to jesteś Ty. To co przeżyłaś, widziałaś, czułaś to właśnie TY. Bo to nas kształtuje, wpływa na to jacy jesteśmy. Najważniejsze,że siedzi to w Tobie.
I nie znam silniejszej osoby od Ciebie. Silniejszej rodziny od Waszej.
I jak to brzmi! "W swoim życiu wybudowałam dwa domy" ;]
Oż ty, no tak. Dzięki ❤
UsuńNie mogę i nawet nie chcę sobie wyobrażać, co czułaś i czujesz, kochana. Mogę tylko przytulić Cię i pomilczeć. :*
OdpowiedzUsuńNelciu, często myślałam o tym, co się wam przydarzyło i zawsze wracała jedna myśl - jak dobrze, że nikogo z Was nie było w domu..
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno.
Dokładnie tak. Dziękuję ❤
UsuńNeli trudno coś napisać po przeczytaniu Twoich słów ale... zostawiam ślad ... i nosek do góry :)
OdpowiedzUsuń"Jeśli przechodzisz przez piekło, idź dalej." - Winston Churchill
Idziemy, idziemy ❤
UsuńOd dawna Cię podglądam i jestem z Wami. Ten pożar bardzo przeżyłam, mimo że na odległość. Na pewno nie ma słów pocieszenia. Czas leczy rany. A Twoje przeżycia dodają innym sił. Też jestem nauczycielką, też zbudowałam dom z drewna. Mam depresję związaną z pracą. Dodajesz mi sił. Pisz jak najwięcej, jesteś wspaniała. Masz wielu przyjaciół i dobrze życzących Ci ludzi. To w życiu bardzo ważne. Wielu wspaniałych chwil życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie wiem czy zasłużyłam na tyle ciepłych słów. Zakrecily mi się łzy. Postaram się pisać ❤
UsuńPomyśl sobie Olu ile szczęścia Cię spotkało w życiu, że tęsknisz za przeszłością.
OdpowiedzUsuńI ilu z nas dałoby dużo,żeby ją wymazać z pamięci.
Ściskam Cię niesentymentalnie:)
Asia
Dużo, dużo dobrego dostałam, to prawda... Dziękuję Ci...
UsuńWiesz na co mam teraz ochotę? Mocno, bardzo mocno Cię przytulić, chociaż nie... byłabyś cała mokra od moich łez.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo lubię Twoje opowieści, myślę, że i Tobie bardzo pomaga, gdy nam to opowiadasz...
Rocia 😊 Dziękuję! Bardzo mi pomaga, choć czasem tak trudno nazwać nienazwane... Moja koleżanka powiedziała kiedyś, że bloga trzeba pisać, kiedy jest nadmiar w sercu.... 😊 Czego, to może lepiej czasami nie wiedzieć...
UsuńKiedy piszę z telefonu , nie chcą wskakiwac mi emotikony tylko te znaki zapytania, oj
Usuń1 listopada koleżanki z FM kazały mi do Ciebie zadzwonić. Bo coś słyszały, bo chciały wiedzieć co się stało i jak natychmiast zorganizować pomoc. Z taką trudną sytuacją miałam do czynienia tylko wtedy i gdy musiałąm powiedzieć Tacie, że Babcia umarła.
OdpowiedzUsuńAniu, dziękuję za wszystko. I Tobie, i wszystkim forumowiczom. Ludzi, dobrej woli jest duuuużo więcej. Doświadczyliśmy ludzkiej życzliwości.
OdpowiedzUsuńNelli.
OdpowiedzUsuńO wielu, wielu lat jestem cichym podczytywaczem FM. Nigdy wcześniej i nigdy później żadna historia, którą przeczytałam w sieci, nie wstrząsnęła mną tak bardzo, jak tamten Wasz październikowy dramat... a potem podpis: "Nelli Sza spłonął dom" u wielu Forumowiczów. Czytałam i płakałam. Opowiadałam Mężowi i płakałam. Wspominam dzisiaj i płaczę.
Czy jestem w stanie wyobrazić sobie, co czułaś?
Nie...
Czy jestem w stanie pojąć ból i tęsknotę, którą nosisz w sercu?
Nie...
Czy potrafię znaleźć słowa, którymi można pocieszyć, wyrazić empatię, posłać dobre myśli w Waszym kierunku?
Nie... bo przecież nie przeżyłam tego, co Ty.
(Choć mam na swoim koncie walkę o dom zapadający się z powodu błędów wykonawczych.)
Mimo wszystko chcę zostawić tu ślad. Chcę, byś wiedziała, że dajesz wiarę. W wartości, które są "ponad". W ludzi, których "poznaje się w biedzie". W Rodzinę, która jest opoką. W lepsze jutro.
Wszystkiego dobrego, Nelli. Tak po prostu. Wszystkiego dobrego.
M.
Bardzo Ci dziękuję. Tamto przeżycie było trudne, ale nie najtrudniejsze bo kiedy ma się tyle wsparcia ze strony bliskich i jak się okazało - całkiem dalekich, nieznanych nam ludzi - jest łatwiej, szybciej można się zebrać w sobie i żyć, żyć dalej... Tak mi miło, napisałaś "dajesz wiarę". Cudownie jest dawać wiarę. Ja ją dostaję przede wszystkim od Pawła. Chcę ją przekazywać dalej. Pozdrowienia...
OdpowiedzUsuń