czwartek, 12 listopada 2015

"siebie" jest tutaj, chyba...



Kolory tęczy tak piękne są na niebie
Są też na twarzach ludzi, którzy przechodzą obok
Widzę przyjaciół ściskających sobie dłonie
śpiewających :Jak się masz?
Oni naprawdę mówią, Kocham Cię
Słyszę jak dzieci płaczą i patrzę jak dorastają
Nauczą się dużo więcej niż my już umiemy
I tak sobie myślę, jaki piękny jest świat

Któregoś dnia poproszę gwiazdy,
Bym obudził się tam, gdzie chmury będą już daleko za mną
Tam, gdzie problemy rozpływają się jak cytrynowe cukierki
Wysoko ponad kominami
Tam mnie znajdziesz

Gdzieś nad tęczą latają niebieskie ptaki
I marzenia, na które się odważyłeś, więc czemu, oh czemu nie mogę i ja?


/Israel 'IZ' Kamakawiwo, Somewhere Over the Rainbow/

********************************************************************

byłam wczoraj w kinie na listach do M. ktoś na sali powiedział, że więcej się wzruszał, niż śmiał :) ja też. byłam sama, bo teraz tylko tak to działa. jeden musi zostać z dziećmi. tylko czemu to zawsze jest paweł ;) nie no, do teatru na Sindbada Żeglarza idzie z dziećmi paweł. obiecuję. my sobie z zojką urządzimy babski wieczór ;)
wzięłam rower. do kina mamy tutaj 8 minut, do teatru muzycznego - 6 :) Oj to miasto i te jego dobre strony :) to wzięłam ten rower i popędziłam jak ten struś pędziwiatr do kina. jechałam jak dzik, droga prosta i wiecie co - nadmorska :) tego się naprawdę nie da opisać. niby ciemno, bo na ósmą jechałam, niby mokro bo lało jak z cebra, niby zimno bo zaraz na początku drogi przemokłam do suchej nitki, a ja i tak, byle bliżej tego morza jechać, byle się tam tylko oglądać, bo miałam go po prawej, byle słyszeć, jak szumią fale :)
wracałam dosyć późno, i choć po bulwarze snuły się świątecznym krokiem ostatni goście to miałam stracha jechać sama w ciemnościach. nie było jednak tak źle bo świeciły latarnie, no i znowu jechałam tak blisko morza. tym razem miałam go po lewej :) deszcz dalej ciął równo. wyciągnęłam język ;) patrzyłam w niebo. zawsze, po kinie, po filmie pełnym emocji, mam w sobie taki szał. tańczyłabym, fruwała, jechała na rowerze ;) bo rower przyciąga wiatr, a wiatr jest we włosach ;) nie chciałam skręcać do domu, tylko zrobić jeszcze kilka kółek w tej euforii :) ale głos rozsądku jednak się odezwał i wszystko zepsuł :)
wróciłam do ciepłego mieszkania, gdzie nad snem dzieci czuwał ich tatuś. zawsze w takich chwilach modlę się, żeby każda matka, żona mogła w swoim życiu doświadczać takiego cudu. dziękuję.

i jak ja mam wrócić?
ale gdzie wrócić? 
do siebie.
przecież "siebie" jest tutaj :)










6 komentarzy:

  1. Wzruszyłaś mnie:) Tak pięknie napisane, takie oczywiste uczucia...emocje na dłoni:) Rozumiem doskonale Twoją euforię, mam wrażenie, że nigdy się z takiej tak naprawdę nie wyrasta...a może Anie potrafią czuć wyjątkowo mocno?:) Cudów doświadczam, doceniam...tylko morza zazdroszczę Ci bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Aniu 😊 A ja się muszę czasami szczypać, gdy nie wierzę, że tutaj jestem 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Olu doskonale Cię rozumiem, czytałam i widziałam to wszystko przed oczami, dziękuję za tę przejażdżkę po bulwarze. Cudownie oddalaś swoje uczucia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Alu, w pierwszej chwili pomyślałam, że naprawdę mnie widziałaś :)

      Usuń