wtorek, 27 października 2015

Październik

nie było mnie bo .... jest PAŹDZIERNIK :) a październik to... czas uniesień ;) w październiku więcej czytam, więcej marzę i snuję różne wizje. wszystko robię wolniej, żeby niczego nie stracić, niczego nie pominąć, to znaczy koniecznie wyjrzeć przez okno rankiem, w południe, po południu, kiedy się zmierzcha i nocą... i jeszcze nad ranem.... bo w październiku świat jest magiczny.... uwielbiam jak liście tańczą, wywijają dzikie harce na wietrze, kotłują, kłębią się, obrażają na siebie i wracają niczym kochankowie niemogący się rozstać... a teraz kiedy jestem tutaj to już całkiem jest odlot bo obserwuję to wszystko nad morzem ;) ostatnio natrafiłam na takie zdanie: październik to śmierć :( dla mnie październik to życie. owszem przyroda zasypia, ale własnie to, to jest takie urocze. drzewa, krzewy, kwiaty szamoczą się, tęsknią za czasem swojej świetności, można zobaczyć ich tęsknotę, szaleństwo, ale też to, jak pięknie zasypiają na zimę mieniąc się barwami. zbieramy liście, robimy zielniki, wszystko jest magiczne. na naszej wsi, tam daleko stąd pewnie pachnie teraz ogniskiem. tutaj brakuje mi tego zapachu. ale mam inne obłędne doznania. można powiedzieć - morskie ;) staramy się każdego dnia wychodzić na spacer. i wtedy jest tak jakbyś przechodził przez szafę, tajemne drzwi, które przenoszą cię do pięknej krainy. tak, bywa już całkiem zimno, szczególnie nocą, wiatr potrafi tak silnie dąć, że zakrywamy twarz grubym szalem, albo chowamy ją za stójką kurtki. wiszą nad nami przeziębienia. tego nie lubię. ale wszystko co poza, tak. ulicami chodzą ludzie.... berety, przekrzywione kapelusze, szale, kominy, płaszcze, kozaki, kozaczki.... wszystko jest dla mnie kolorowe i ciekawe. i choć przygnębienie po zakończonym lecie i depresja jesienna wciska się drzwiami i oknami  to staram się z wszystkich sił ich nie wpuszczać. robimy pyszne herbatki. w powietrzu unosi się zapach pieczonych jabłek, imbiru i cynamonu. dziś upiekłam ciasto marchewkowe. tak się ciesze, kiedy dzieciom smakuje :) oczywiście będąc w euforii trzeba bardzo uważać, bo można zamiast cukru wsypać do jajek sól, ale co tam... najważniejsze to na czas się zorientować ;) więc....październik i ...euforia... jesień to piękna pani, odziana w cudowny płaszcz. lubię za nią podążać... czasami zajmuje mi to dużo czasu ;)

w październiku braliśmy ślub. chodziłam z babią na różaniec. tak zawsze pachniało! ogniskiem, drzewami, jesienią... po różańcu zawsze ją odprowadzałam do domu, a potem wystawałyśmy pod furtką i nie mogłyśmy się naklepać. babcia zawsze zapraszała mnie do środka. kiedy mogłam, wchodziłam. i rozmarzonym wzrokiem spoglądałyśmy przez okno popijając herbatkę z malinami. kiedy wracałam do domu, babcia stała w oknie i machała mi na pożegnanie.
babcia odeszła na zawsze.... w październiku .... obie kochałyśmy jesień. a przeżywana razem, była jeszcze piękniejsza.

w późne jesienne wieczory miło jest spędzać razem czas. najlepiej przy kominku, ale na ten raj musimy jeszcze trochę poczekać :)

jesień to czekanie i oczekiwanie... to marzenia, to wyobrażanie sobie na zwiększonych obrotach, można powiedzieć, że wyobraźnia przechodzi w stan turbo :) wszystko, co się dzieje jest bardziej wyraźne, choć za oknami tak często mgła....

przesyłam jesienne pozdrowienia i już wreszcie publikuję ten wpis, bo tworzę go od soboty, ale dziś w końcu zgrałam jakieś foty!

kolorowe, wietrzne i morskie pozdrowienia!


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz