poniedziałek, 7 marca 2016

może nam się uda



kto to powiedział, że co nas nie zabije, to nas wzmocni? chcę się z nim spotkać ;)

a tak na poważnie to "co nas nie zabije, to wzmocni". tylko.. czy... nie zabije? :(
-------------------------------------------------------------------------------------------------
u nas zmiany, ale to już chyba nikogo nie dziwi ;) taka nasza codzienność. nie mogę napisać tak wprost, całkowicie, ale ogólnie to jesteśmy powyjeżdżani... za chlebem.. dziś, często tak bywa. ludzie wyjeżdżają za pracą. my wyjechaliśmy za pracą nad morze, na wakacje :) a jest już tego 9 miesięcy.... i jeszcze w dodatku małe zmiany w tych dużych zmianach przyszły. przepraszam za ten chaos myślowy. uciekam od niego, ale daleko się nie da. ostatecznie droga kończy się tutaj, na blogu.... jak wrócę do pracy, ukrócę to filozofowanie. oj, taaak ;)
-------------------------------------------------------------------------------------------------
co zrobić z tym czasem nocnym, kiedy dzieci śpią i słyszysz strzał. już! buch! wyszli z bramek! pędzą! kto będzie pierwszy! myśli wystartowały! więc co?! co?! porządek na blacie w kuchni? kąpiel? pomalować pazury? (z tym, że ja nie maluję ;)) nie, to może książka? film romantyczny, taki o miłości? nie, nie, nie, nie.... to co? co? zaciskam dłonie na twarzy. nic się nie da zrobić....bez niego.... 
-------------------------------------------------------------------------------------------------
niby nic takiego nie robimy, czasami jest taki wieczór, siedzimy z laptopami na kolanach, paweł zawsze z kablem, bo bateria wysiadła mu już na amen ;) he, he, więc jest uwiązany. a ja z moim mogę latać po cha-łu-pie :). to siedzimy. raz po raz wybucham śmiechem. patrzy na mnie znad ekranu. o nic nie pyta. uśmiecha się. potem on się śmieje, bo coś tam zobaczył wesołego. podnoszę wzrok znad laptopa. i patrzę na niego. uśmiecham się. nie siedzimy obok siebie. nie przytulamy się i nie całujemy, a motyle w brzuchu latają...choć już po zmierzchu przecież.... i tyle lat po ślubie, no wstyd ;) 
na moim wynajmowanym karniszu oprócz dwóch białych zasłon wiszą święcące na biało kule, moje :). na parapecie stoi lampka nocna. światła dają tyle ciepła.... i nic więcej nie potrzeba... za chwilę oczy napełniają się łzami, już się przelewa. po chusteczki nie zdążę, to chlipię do rękawa. znowu podnosi wzrok i patrzy na mnie. podnosi brew pytająco. kiwam mu głową przecząco, że nic, nic, nic. nie wie, ale nie pyta o szczegóły. widocznie coś ważnego. może kiedyś mu powiem, ale nie teraz. teraz nie trzeba. teraz jest bez słów.... 
nauczyłam się tego od niego. że nie zawsze trzeba mówić (a ja tak lubię ;)) naprawdę nie trzeba. i jak zazwyczaj mnie nosi, że jak już nie mogę wyjść z domu to tańczę z zojką w ramionach, tak w tych momentach jestem cicho...spokojna, skupiona.... i nawet o tym nie myślę.... ja i on. nasze światy w komputerach. bajki dla dzieci kontra blogi wnętrzarskie ;) albo filmy akcji kontra zdjęciowe powroty do przeszłości przeplatane chlipaniem jak to dzieci były takie małe... ;)
--------------------------------------------------------------------------------------------------
a teraz kanapa jest pusta :( patrzę w moje kule pod sufitem. wymyślam sobie, że w każdej z nich coś się dzieje. widzę różne sceny z życia. różne rzeczywistości. lubię tak sobie wyobrażać.....
--------------------------------------------------------------------------------------------------
w ostatniej kuli - on! dzwonek do drzwi! przyjechał! dzieci piszczą! tylko lala niewzruszona siedzi w wagoniku na zabawki i czeka, aż ją ktoś powozi ;) drzwi się otwierają, wchodzi.... lala wyłazi z wagonu, "ta-ta" "ta-ta" i już w ramionach :) za chwilę wszyscy wiszą na tacie. to poczekam, aż się zwolni miejsce i potem się przytulę. tylko niech któryś, mnie wtedy o coś poprosi, wrrrr..... nie mam, nie dam, nie znam się ;)))))
--------------------------------------------------------------------------------------------------
śpij dobrze, za morzami za górami, czekamy...........................................................


staaaare ;)




6 komentarzy:

  1. Wyjechał... Oby to nie była długa rozłąka. Wszystkiego dobrego dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja to dobrze znam. Straszne to życie biegnące na czekaniu...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Czekanie jest takie trudne....ale każdy kolejny dzień zbliża do Spotkania! :)

      Usuń
  3. Oj, Nelko - pokręcona czasami jest droga :) Ale ....za każdym zakrętem nadzieja na kawałek prostej. Uda się Wam, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu.

    OdpowiedzUsuń