piątek, 29 stycznia 2016

spacer, prawie w chmurach

wczoraj na bulwarze nadmorskim, po którym spacerowałyśmy z Zojką prawie trzy godziny, bo mała zasnęła, więc  chciałam wykorzystać ten piękny czas maksymalnie - miałam takie natchnienie, że hej :) pisałam nowy post na bloga w myślach. był kolorowy, wypełniony treścią po brzegi :) tylko, że tam..... potem, nie dość, że ciężko było znaleźć czas na spisanie tych myśli, to jeszcze nic nie zapamiętałam, tak wyraźnie, jak tam, wtedy, na żywo.
mimo wszystko, spróbuję dziś zmierzyć się z tymi myślami i przypomnieć sobie, jak to miałam pomyślane :)
wczoraj, kiedy tak spacerowałyśmy, mijałyśmy wielu ludzi. i tak się im przyglądałam. to było niezwykłe doświadczenie. oczywiście wzrok cały czas uciekał mi w stronę morza :) spacerowali ludzie w różnym wieku. ale moją uwagę przyciągali przede wszystkim starsi, ludzie w podeszłym wieku. była na przykład taka pani, która spacerowała z kijkami. szła wolno. jej twarz była mocno pokryta zmarszczkami. uśmiechała się tak serdecznie, że nie można było od niej oderwać wzroku. mocna, czerwona szminka podkreślała jej urodę. tak pięknie chciałabym się zestarzeć. o jak marzyłam w tamtej chwili, żeby usiąść z nią na ławce i wsłuchać się w opowieści z dawnych lat!
zaskoczyło mnie, jak wielu dziadków spacerowało ze swoimi wnukami. uśmiechali się pod wąsem. byli tacy dumni. uśmiechałam się do nich.
ponieważ pogoda była cudowna, na bulwarze było wręcz tłoczno :)
jedna pani z wózkiem oczywiście ;) robiła dziurę pięknym fioletowym kozaczkiem z ostatniej kupce śniegu, jaka leżała na trawie obok. śmiesznie to wyglądało, ale dodało mi energii. uśmiechnięci ludzie dodają skrzydeł. smutni, zmuszają do refleksji. żadne uczucie nie jest obojętne. tego dnia na bulwarze było naprawdę wesoło.
młodzi, zakochani, siedzieli na murku, wpatrzeni w horyzont. ładnie wyglądali. a ja tylko wzdychałam :) biegające dzieci, w tym lala :) zazwyczaj ruszały nie w tym kierunku, jaki nadawali rodzice. uciekali ze śmiechem. a mama czy tata gonili. zawsze podoba mi się ten moment "zaraz cię złapię", a dzieci w nogi, pełne zachwytu i oczekiwania, aż zostaną złapane.
żeby wszędzie było tak zgodnie, jak na tym spacerze wczoraj. żeby ludzie się uśmiechali i wywiązywali ze złożonych deklaracji. żeby nie trzeba było się bać ludzi. żeby nikt nie krzywdził, oszukiwał i kradł. żeby świeciło słońce i ładowało baterie. i żeby uczyć się jak najwięcej od tych, którym ciężko, którzy cierpią. i pomagać. tyle myśli na jednym spacerze, tyle dialogów prowadzonych w głowie. czasami zapomnienie się i mówienie do nikogo na głos :)
jestem chora, mam gorączkę. ale nie majaczę, tak sobie przypominam tylko. i dzielę się z wami bo wylewa się ze mnie to wszystko. i chyba szukam w tej samotni emigracyjnej ludzi. nie umiem nie dzielić się radością z innymi. podobnie jak Ania z Zielonego Wzgórza popadam od euforii w totalną rozpacz, otchłań rozpaczy. kończę bo warunki, w jakich piszę, choć najdroższe na świecie, nie sprzyjają skupieniu i zebraniu myśli. lala gra na zabawkowym telefonie, przyciskając kolejny raz tę samą melodię. mikołaj, dostał łaskę od siostry na pół godziny gry na tablecie. a siostra uprosiła na mamie, o pół godzinki na laptopie. i wszystko leci na głos! uciekam, bo lala siedzi samotnie w namiocie i czeka na odwiedziny, aż zajrzy ktoś przez okienko z siateczki ;)
Migawki z ostatnich dni :)



marina ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz